COŚ SIĘ ZMIENIŁO
Niesamowite, ale czuję, że coś zmieniło się w mojej nauce angielskiego. At last. Nie wiem, czy to stało się po przerobieniu kilku lekcji z SuperMemo (kurs wart zakupu!) czy mojej ciężkiej, codziennej pracy nad językiem. Może jedno i drugie sprawiło, że po dziesięciu miesiącach nauki nastąpił KOLEJNY PRZEŁOM. I właśnie dla takich chwil, takich przełomów, naprawdę warto uczyć się języka obcego.
CHANGE FOR THE BETTER
CHANGE FOR THE BETTER
- Zaczynam rozróżniać czasy! Tak, faktycznie mają one znaczenie i naprawdę się różnią. To chyba jest i będzie moje największe odkrycie, jak i wielkie OSIĄGNIĘCIE.
- Przestałam mylić rzeczowniki odczasownikowe z czasami ciągłymi.
- Wiem, że należy określić czasownik przedrostkiem "to" i nie myli mi się on z czasami gramatycznymi (I'm going to go).
- Że jeśli coś należy do kogoś to jest z nim nierozerwalnie związane i jest magiczne "of"
- Największe odkrycie po czasach - zaimki emfatyczne, znane z polskiego sami, samemu, sobie a nie występujące w angielskim oraz polskie "się" są wyrażane w jeden sposób, np. myself, zdecydowanie prostsza zasada niż w naszym języku.
- Yet i already oraz never - magiczne okoliczniki których nie mogłam pojąć, wreszcie ich różnice do mnie dotarły.
- Magiczne a/an pożegnały u mnie liczbę mnogą i zostały zastąpione (dla l.m.) właściwymi formami np. some, a few, many.
- Niepojęte the - zaczynam rozumieć ich sens. To jest bardzo logiczne!
- Budowanie pytań.
- Nie porównuję dosłownie angielskiego do języka ojczystego.
- Zaczynam mówić pełnymi POPRAWNYMI GRAMATYCZNIE zdaniami :)
Zdałam sobie sprawę, że zaczynam te wszystkie zasady łączyć razem w jedną, nierozerwalną całość! Nigdy, w swoim całym życiu nie byłam na tak wysokim poziomie znajomości języka w tak krótkim czasie. Warto uczyć się codziennie. Rzeczy, które wymieniłam w liście były moimi najgorszymi zmorami, których w ogóle nie rozumiałam. Nawet nie wiecie, jaka ulga jak coś się ruszy do przodu. Teraz tylko ćwiczyć to, co się zrozumiało i będzie tylko lepiej!
No comments:
Post a Comment